środa, 15 stycznia 2014

Informacja vol. 2

Była informacja do rozdziału 1 będzie i do 2! :D
Otóż Ropuszka nie była dzisiaj w szkole i zarzeka się, że to nie przez ból brzucha, ani inne choróbstwa, acz przez rzekomy sprawdzian z matematyki.
...Który jutro będzie pisała, będąc w tej samej niewiedzy, co dzisiaj rano.
Czyli w skrócie... Nauka, nauka i... Nauka?
Wybaczcie, ale jestem trochę zawalona nauką. Źle w sumie, że dzisiaj sobie odpuściłam, bo był w istocie ważny dzień. No, ale kogo to obchodzi? Do rzeczy! Otóż rozdział 2 (na którego nie mam ani grama pomysłu) pojawi się, gdy wrota do Cudownych Beztroskich Ferii Zimowych się otworzą, czyli za jakieś 2 tygodnie. (smutek)
Ech, czy mnie pogięło? Jednym się jeszcze ferie nie zaczęły, a ja już je chce! Praktycznie wolne będe już mieć w piątek, po szkole 31 stycznia. Ale zanim nadejdzie ten magiczny, pełen w istocie żab dzień musi przyjść tym pierwszym z kolei. Koniec paplania i tak dalej. Rozdział napiszę w ferie zimowe, nawet nie wiem czy znajdę czas, jak przecie całej rodzinie naobiecywałam, że przyjadę na dzień lub dwa. Ten mój mózg.
Najpierw załatwię babcię, bo była pierwszym moim planem. Babcia mieszka w Wielkim(że aż z dużej) mieście, a ja w małej(że aż z małej) dziurze. Pocieszenie ;_;. Później nocka z przyjaciółką (to też obiecałam) chrzestna i chrzestny. Czy ja to ogarnę?
Raczej nie.
I jeszcze to opowiadanie!
Co by mojego wywodu, żalów i smutków słuchać pora na drzemkę.
Śpij sobie blogasku, śpij. Przybęde.

Głodna wolnego (Weekend, przybywaj!) i głodna ogólnie taka wredna i złośliwa
Ropucha.

PS Czy dzisiaj twój przyjaciel cię wkurzył? Pisać mi listy na pocieszenie. Well, taka przyjaciółka to skarb, co nie? ;-;


poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rozdział 1: Spotkanie warte całego kotła żab

Szarawe niebo, idące w parze z niemiłym wiatrem pieczętowało dzisiaj całe Buszujące Wzgórza. Niektórzy z żalem patrzyli na nieudaną pogodę, a jeszcze inni nie zawracali sobie nią głowy. Z zażenowaniem Hexum wstawiła się przed zamczyskiem, którego dzielnie "broniła" wielka, potężna brama, a mury do niej należące, były również tyle samo popielate i przerażające, co ona. Na wspomnianych wcześniej murach(przynależnych do bramy) dzielnie "siedziały" podobizny czarodziejskich kapeluszy. Jednakże bezpośrednie wejście do środka, było najgorsze w tym wszystkim.
16-letnia wiedźma niepewnie podeszła do wielkich dzwi bramowych, na których wyraźnie pisało ODNW, trochę niżej wykuta była podobizma typowej wiedźmy na miotle. Hexum z całych sił pchnęła bramę i znalazła się tuż przed jeszcze mroczniejszymi dzwiami. Przez chwilę zawahała się nad wejściem, ale czuła, że gdzieś dusza jej mamy nad nią czuwała i wszystko z góry obserwowała. Porozglądała się jeszcze chwilę i zapukała w wrota 2 razy.
Z skrzypiących dzwi wyłonił się niski, przygnębiony staruszek, z lekkim garbem. Posiadał niezwykle niebieskie oczy, którymi tajemniczo wpatrywał się w Hexum.
- Panna Aleris? - spytał podejrzliwe marszcząc brwi, na co Hexum odpowiedziała skinięciem głowy. - Zapraszam. - swymi niedbałymi paznokciami wskazał drogę w ciemny korytarz, oświetlony pochodniami. Wziął jeszcze pochodnię na wszelki wypadek i powędrował z wiedźmą w głąb korytarza.
- Co nabroiłaś? - Hexum wyraźnie poczuła mocno ochrypły głos starca, lecz dziewczyna po chwili odpowiedziała:
- Eee... Trochę tam postraszyłam śmiertelników... A pan jest człowiekiem, czy... - nieskończyła. Starzec odpowiedział, jednakże czuła, iż pytanie było dla niego nie wygodne.
- Jestem magiem. Zatraconym magiem. Zmarnowałem swoje magiczne zdolności, na głupie igraszki. I PAMIĘTAJ NIGDY NIE BŁĄDŹ TAK JA! - wykrzyknął czym jego głos nabrał jeszcze większej chrypy, sprawiając, iż staruszek nie mógł wypowiedzieć słowa. Chwilę później odkaszlnął, co przywróciło mu możliwość mówienia. - Przepraszam. Ponosi mnie. - wytłumaczył się, czym znowu zmarszczył brwi, a jego garb przyjął jeszcze gorszy widok.
- To zupełnie jak mój tata... - przyznała z lekkim smutkiem, po czym wymazała go niczym gumką powracając do kwaśnej miny.
Po 10 minutach wędrowania po zimnym, nie miłym korytarzu dwójka dotarła do równie wielkich dzwi, ozdobionych różnymi dziwnymi literami.
- Czy tutaj naprawdę musi być tak dziwnie? - pomyślała z przerażeniem Hexum, starając się uśmiechać, by wątpliwy starzec niczego nie podejrzewał.
Po chwili czarownica usłyszała połączenie maksymalnej chrypy, z roznoszącym się echo:
- No, wynocha, wynocha! - pogonił staruszek popychając prawą ręką dziewczynę. - I zachowuj się tu ładnie! - pogroził palcem.
Wchodząc w tajemniczy pokój, Hexum poczuła lekki strach, który szybko przegoniła, zobaczywszy piękny, kamienny kominek i wygodne kanapy.
Znalazławszy się w przytulnym, czerwonym pokoju, inspirowanym stylem średniowiecza (niczym pokój wspólny Gryffindora) Hexum podeszła do jednej z czerwonych kanap i wygodnie się rozsiadła.
- Ach... Przynajmniej coś tu mnie zrelaksuje. - wyszeptała pod nosem. Szybko zauważyła zbliżające się cienie, dlatego prędko wstała, otrzepując się, wyprostowana.
Gdy cienie były coraz bliżej, w końcu pokazały się ich "właścicielki", które szybkim krokiem powędrowały do wiedźmy.
- Hexum Aleris. - wyrecytowała kobieta w okularach, wyglądająca jak typowa bibliotekarka. - Dzień Dobry! - przywitała się po czym podała ręke dziewczynie.
- Witaj Hexum! Jak się czujesz w naszym ośrodku? - odezwała się druga kobieta, która była znacznie pulchniejsza, od pierwszej.
- Jak narazie w porządku. - wycedziła czarownica, po czym zauważyła krzątającego się kota, wokół nóg pulchniejszej kobiety.
- Haha! To było dobre z tym w Haloween w zeszłym roku! - wybuchnęła pulchniejsza, na co "blibliotekarka" zmierzyła ją surowym spojrzeniem.
- Heleno! - odpowiedziała ta poważniejsza i jak to na porządną bibliote... czarownicę przystało przedstawiła się. - Jestem prof. Alexandra Louterdam i uczę, w tym roku klasy Bardzo Złej. - odpowiedziała takim tonem, jakby jej kąciki ust odmówiły uśmiechu na zawsze.
- A ja jestem Helena Shirley i uczę w tym roku klasy Złej. - uśmiechnęła się pani Helena i podała ręke. Oczywiście Hexum po poznaniu obydwu pań, modliła się w duchu, by trafiła na panią Shirley. Przynajmniej byłoby u niej zabawnie. - przez chwilę przeszło jej przez myśl.
- Już jutro o godzinie 12:00 rozpocznie się nowy rok szkolny. Jesteśmy jedyną szkołą łącznie z szkołami wyższymi, rozpoczynającą rok szkolny w październiku. - stwierdziła z dumą pani Alexandra. - Czekamy jeszcze na jedną panią, która będzie cię uczyć. - poinformowała patrząc na zegarek.
- Współczuję jej takiego wyboru. - zaśmiała się pani Shirley.
- Jakiego wyboru? - zdziwiła się Hexum. Byla lekko zawiedzona, że jednak profesor Shirley nie będzie jej uczyć.
- Och... Otóż należysz do klasy Strasznie Złej. Jest najbardziej psotliwa w tej szkole! Nie ma większych i gorszych psotników. - odpowiedziała grzecznie. - Pani Helena zaprowadzi Cię do twojego pokoju, a ja muszę jeszcze wysłać kilka dokumentów. Do widzenia. - pożegnała się, po czym skierowała się do schodów, z których wcześniej wyłoniły się dwie nauczycielki.
- Ciekawe co tam jest. - pomyślała na głos idąc w stronę schodów.
- O nie dziewczyno! - zatrzymała ręką nauczycielka i wzięła pod ramię czarownicę. - Idziemy tam. - wskazała palcem na kolejne dzwi.
- Czeka nas kolejny ciemny korytarz? - mruknęła Hexum z pogardą.
- Jeśli myślisz, że przyjechałaś tu tylko po to, by ponarzekać na oświetlenie to jesteś w błędzie. Jeszcze nie wiesz co cię tutaj czeka. - Pulchna wyraźnie zmieniła ton ostrzegawczo spoglądając ze swoich zielonych oczu.
- Żadna z tych nauczycielek nie jest normalna. - stwierdziła Hexum wyraźnie główkując - I napewno ta trzecia też nie będzie za przyjemna.
Po krętej i mrocznej przechadzce profersorka i dziewczyna dotarły na miejsce. Nie różniło się ono od pozostałych: było mroczne, a zarazem przytulnie. Trochę też tłoczne, gdyż rozgadane uczennice krążyły tu i ówdzie rozmawiając i przegłuszając się nawzajem.
- Oto tzw "szkolny korytarz" czy jak to tam młodzież nazywa. Gdzieś tu powinna być twoja szafka, a do góry po schodach powinnaś znaleźć swój pokój. Numer twojego pokoju i szafki to 125. Oto kluczyk do obu krypt. - oznajmiła pulchna kobieta. - Aha i jeszcze jedno: Jeśli chcesz się tu szybciej zaaklimatyzować zagadaj do jednej z koleżanek. Niektóre są tutaj już 2 tygodnie, więc z pewnością pomogą ci w poznaniu naszego ośrodka. - I zniknęła jakby za pomocą teleportacji, choć nikt tego dokładnie nie potwierdzi.
- Ergh... Co to za dziwolągi. - zamieniła się w obserwatora, Hexum - Dobrze, że nie ma tutaj tej Julii. Ona to dopiero jest paskuda! - pomyślała Hexum. Nie zastanawiając się dalej, szła długim korytarzem. Po chwili znalazła szafkę z numerem 125 i podeszła do niej.
- Haha, Pocussio, zobacz na nią. - szepnął jakiś dziecięcy głos, z lekka piskliwy. (dobiegał obok, z pod szafki nr 126) Hexum obejrzała się. Ujrzała dwie dziewczyny: jedną niską o włosach w kolorze jasnego blondu, a drugą znacznie wyższą o gęstych, czerwonych włosach. Obie miały mocno podkreślone oczy czarną kredką. Wyglądały, jak z nieudanego horroru, albo lepiej - parodii jakiejś strasznej historii.
- Wygląda jakby urwała się z kosmosu. - Natomiast ten głos był mocniejszy, lekko chłopięcy i melodyjny. Duet Barbie i Kena zaśmiał się.
- Oj... Przedawkowałyście żaby? Jestecie coś za zielone... A nie! Przecież wredne wiedźmy tak mają!
. - odparła dyplomatycznie Hexum, zagryzając wargi.
- Y.. Co ona gada? - Widocznie blondi nie zrozumiała wybrnięcia Hexum z sytuacji. Czerwona jednak milczała. Po chwili blondyna odpowiedziała:
- Słuchaj. Z nami się nie zadziera jasne? Rządzimy w tej szkole i jesteśmy górą.
- Rządzą to ludzie z odpowiednimi kwalifikacjami, a wy ich nie macie. Zresztą ze mną się nie zadziera i wiedzą to mieszkańcy z mojej wioski. - odrzekła z dumą Hexum, coraz bardziej wkurzona na nowe "koleżanki".
- Z wioski? Dziewucha z prownicji. Wiedziałam! - wyszeptała czerwoniejsza do ucha tej drugiej.
- Jak masz coś do powiedzenia, to mów to na głos. Chyba, że jesteś tchórzem. Zresztą lepiej mieć całą wieś wokół palca, niż kilka ludzi z miasta. Co z was za czarownice?! - ripostowała dalej Hexum. Narazie szło jej bardzo nieźle.
Wyższa miała już dość tych potyczek i zaproponowała:
- Może skończymy te bezsensowne dewagacje i dojdziemy do porozumienia? No chyba, że jesteś bardzo dziwną odmianą złośliwego gluta. - odparła czerwona. - Jestem Pocussia Faith. - przedstawiła się podając otrzęsioną dłoń do Hexum.
- Ja Hexum Aleris. - także podała ręke udając uśmiech.
- Mhh... Skoro już trzeba.. Lixy April, szef naszej paczki. - oznajmiła dumnie.
- Hexum Aleris, główny postrach Mirrorville. - ta odpowiedziała jeszcze dumniej, na co blondynie uśmiech zniknął z ust.
- Wspaniale, wspaniale czarnulko... To co, pomóc ci w czymś? - zapytała Lixy mając już powyżej uszu Hexum.
- Nie musicie i tak już wasza obecność doprowadza mnie do depresji. Ale jeśli chcecie, to chodźcie, muszę się wypakować.
- Wprawdzie nie głupi pomysł, może przydasz nam się jako królik doświadczalny. - zaśmiała się wyższa od drugiej. - To co Lixy idziemy z nią?
- Nie jesteśmy strasznie zajęte, możemy ci pomóc, ale tylko pod względem, jak umyjesz się, bo mój nos zaraz eksploduje. - zachichotały nowo pozane.
- Masz taki duży i krzywy nochal, że będzie trzeba się odsunąć na 10 metrów, jak już wybuchnie. - wycedziła Hexum.
Udając się po olbrzymich schodach poszły na górę, idąć w głąb pokoi. Odszukały sto dwudziestkę piątkę i ruszyły do wejścia.
Pokój nie był za piękny, wręcz bardzo ubogi. Wiedźmy miały jednak możliwość zmienienia go według własnych upododobań (za pomocą czarów oczywiście) nie przesadzając zbytnio. Było to nawet wskazane, a że zarządcy nie mieli czasu na remont wszystkich pokojów musiały to zrobić lokatorki.
- Ech... Kapelusze nie latają. Co to w ogóle za miejsce? - zdziwiła się Hexum. Nie oczekiwała jakiś 6 gwiazdkowych pomieszczeń z porannym śniadaniem do łóźka, ale napewno na coś lepszego.
- Twoja sypialnia. - odrzekła z śmiechem Lixy. - Spokojnie, możesz ją zmienić własnego upodobania.
- Co za szczęście! Jakoś nigdy wielce nie remontowałam ani nie bawiłam się w dekoratora i potrafiłam żyć 16 lat bez remontu w mojej ruderze w Mirrorville...Ale przyszła chyba na to pora!
Hexum pochwyciła róźdźkę w spoconą dłoń i zaczęła zmieniać całkiem swój pokój. Od teraz ściany były koloru fioletowego, a meble czarne.
- Wow! Masz talent! - przyznała Pocussia, gdy zobaczyła dzieło(co prawda 5-minutowe) Hexum.
- Naprawdę? To było nawet przyjemne uczucie... W ogóle dlaczego ja jestem taka dziwnie ciepła? Miła i sympatyczna? O NIE! Nie pozwolę na to! - zaczęła dramatyzować. - Nienawidzę tej szkoły, a wy jestecie największym frajerkami jakie w życiu poznałam! - wydusiła z siebie Hexum. Nie czuła się ani zgorszona, lecz znacznie ulżona. Takie zachowanie było normalnością dla niej.
- Słucham? Co ty powiedziałaś?! Frajerki? Masz taki krzywy nochal, a twoje zachowanie jest jeszcze gosze od niego! - przyznała Lixy lekko podrażniona przez koleżankę.
- Mogłabym powiedzieć przepraszam, ale po co, takie wiedźmy... Dla nich starać się nie trzeba!
- Przepraszam? Trochę za późno ty głupia podróbko węgla. Lixy, chodź idziemy stąd.
- Nie, nigdzie nie pójdziemy. NIE! MÓWIĘ NIE! - teraz podeszła bliżej do Hexum. - Masz się z nami zakolegować! Jesteś nam potrzebna! Jesteś wcieloną wredotą! To jest właśnie nasz cel - doprowadzić do załamania nerwowego wszystkich w tej budzie. I ty (w tym momencie pociągnęła Hexum za bluzkę) właśnie ty, nam w tym pomożesz! Chcą nas zmienić, ale my nie chcemy. Rozumiesz?! - ostro, ale porządnie Lixy postawiła pytanie Hexum. Czy dołączy do nich, czy... nie?
- Dobrze, ale nie musisz na mnie pluć. Dość się nawąchałam twojego paskudnego oddechu. Wchodzę w to. Ale tylko pod warunkiem, że jak najszybciej się stąd wydostanę. Nie mam zamiaru się zadawać z jakimś mrocznym dziwolągiem i tlenioną blondyną.
- A my z wieśniarą, która umie czarować, gorzej niż początkujący - dogryzła Lixy.
- Powiedziała dziewczyna, która mści się na swoich eksach. - wygarnęła Pocussia z satysfakcją.
- A ty? Biedne dzieci! Co one ci takiego zrobiły? - odparła córka April'ów.
- Poprostu mnie denerwują! Małe obślinione... - zaczęła Pocussia wspominając swoje dawne koszmary z dzieciństwa.
- ...Paskudy. Też mnie irytuje taka jedna smarkula... Julia, nie cierpię smroda. Wracając do was, to jednak widać, że nie jestecie tu bez powodu. Byliście stałymi pacjentkami u dr. od złośliwych osób znęcających się nad innymi? - uśmiechnęła się lekko Hexum, bardzo ucieszona z powodu nie miłego obrotu dyskusji.
- Ej, ej. Sama mówiłaś, że w tej twojej wiosce wszyscy się ciebie boją. To chyba coś znaczy nie? - wymamrotała wiedźma o blond włosach.
- Ty się nie odzywaj. Współczuję twoim byłym chłopakom. Nigdy nie wybrałabym ciebie za dziewczynę! - odpowiedziała Hexum.
- Nawzajem. Za urokliwa to ty nie jesteś. - rzekła Lixy wywalając język do Hexum.
- Ja też się właśnie zastanawiam, jak to jest, że wybrali takiego krzywego i wrednego nochala... - zaśmiała się czerwona.
- Naprawdę? No co ty nie powiesz wampirze! - zmierzyła Pocussię groźnym wzrokiem. - Jesz na śniadanie krew z szynką? A może z jajkiem?
- A wiecie może kto będzie naszą nauczycielką? - zapytawszy brunetka (czyli Hexum) przerwała tymczasową potyczkę Lixy i Pocussi.
- A bo ja wiem? Podobno wszyscy nauczyciele strasznie boją się tej klasy. Jakaś tam Nadia Sara, czy jakoś tak. - Blondynka nie do końca interesowała się takimi sprawami; obchodziło ją tylko to, żeby dobić swoje nauczycielki i wrócić do domu.
- Chyba prof. Nirel Saruk, tleniona blondasko. - skarciła Pocussia.
- Mnie nie obchodzą jakieś tam imiona i nazwiska. Myślę jak się stąd wydostać, a nie tylko bezczynnie stoję i się wiecznie o coś się wykłócam czerwonko.
- Może odrazu wisieńko? Albo truskaweczko? - chichotała pod nosem Hexum.
- Pff, Barbie w skórze demona. Idę na dół. - I trzasnęła dzwiami najmroczniejsza, Pocussia.
- Truskawka się bardzo wkurzyła. - drwiła dalej Hexum.
- Jak widać bąblu. To co... Idziemy do niej? Trzeba w końcu polepszyć swoje kontakty, bo inaczej rozpadniemy się w parę sekund i nici z planów. Takich pięknych i złowieszczych... - zamarzyła podkreślając słowo "zlowieszczych"
- To myśl najpierw co mówisz lalko. No dobrze, idziemy.
I tak w kłótliwych nastrojach rozstały się nasze wiedźmy. Czy ich kontakty w końcu się polepszą? Czy nie będą siebie wkurzać nawzajem? I czy... Ich plan wydostania się z znienawidzonego ośrodka się powiedzie?
============
Uff, w końcu to skończyłam. Naprawdę, pisałam, w trudnych warunkach (cały czas coś się psuło) i moja wena była trochę na siłę. Pod koniec dałam ciała i zacżęły mnie ręce boleć. Koniec z końców oddaję. Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział. Może jak zaczną mi się ferie czyli na początku lutego...
No to do zobaczenia moi drodzy!
Taka zielona, wredna i śliska
Ropucha

poniedziałek, 21 października 2013

Informacja

Witajcie!

Ogromnie przepraszam za mą nieobecność (którą w rzeczywistości mam trochę popartą, gdyż w poprzedniej notce wspominałam, że następny rozdział nie nawiedzi was szybko) i po części lenistwo. Niestety te i owe sprawy wzięły nade mną górą, owszem miałam wiele czasu, ale w roku szkolnym jest tak; Że jeśli znajdzie się jakaś chwila na odpoczynek to pędem do znajomych/telewizoru/czy co tam się chce. W sumie to już rozdział ma dwie wersje, pierwszą napisałam dużo wcześniej, lecz i tak znalazła swoje miejsce w koszu, a druga wciąż stoi na tym samym momencie. Powiedzmy, że już mamy tam jakąś 0,5/10 rozdziału, bo ten urywek do obszernych się nie zalicza. Jeśli checie wiedzieć, to wam trochę pospojleruję: Otóż w 1 rozdziale nasza wiedźma będzie mieć okazję powędrować po swoim nowym "domu" i pozna równie grzeszne uczennice, co nauczycielki. Powiedziałam wam chyba już dość, zresztą nie wiem czy wyrobię się do dziś. Ba, to nie możliwe! Muszę dokończyć lekturę i jeszcze obejrzeć swój ukochany serial, iść do przyjaciółki i jeszcze od koleżanki z klasy odpisać lekcje. Szkoło nienawidzę Cię. Zresztą nie będe dalej ubolewać tylko biorę się do pisania!

Ropucha pozdrawia i oświadcza, że w pewnym momencie was zje!

Post Scriptum: Zapomniałabym, propo żab to widziałam wczoraj taką malutenkę żabunię, była taka słodziutka... i mokra. Oczywiście tata zrobil nam niespodziankę i przyniósł do domu. W pewnej chwili chciałam odegrać scenę z prologu i ją wrzucić do garnka. Matko, jaka ja jestem straszna.

Cześć!

niedziela, 6 października 2013

Ośrodek dla Wiedźm: Prolog.

Mroczne dni, czy całkiem słoneczne nie robiły wrażenia na mieszkańcach tej mieściny. Zawsze wiedzieli, że w krzakach, albo nawet nad nimi czyha złowieszcza postracha tego miasteczka. Historii było wiele, a prawda była tylko jedna.
Tutaj nawet ponury zombiak, który spacerował sobie po cmentarzu nie robił na nikim żadnego wrażenia. Liczyła się tylko ta psotliwa smarkula, która potrafiła czarować. Choć różni ludzie ją przeklinali, wyzywali to tylko w obecności swoich. Nigdy nie użyli by złego słowa przeciwko niej, głównej figlarce, która ze robienia ludziom strachu, a nawet doprowadzania do ciężkiego stanu robiła sobie polewkę. W sumie to te dziewuszysko nie chodziło nawet do szkoły, gdyż nie uważało, że jest to konieczne. Mieszkała sama, w opuszczonym domu państwa Alerisów, którzy zmarli kilka lat temu. Matka została pochowana na miejscowym cmentarzu, natomiast o ojcu nic nie wiadomo. Niektórzy nawet snuli, że Hexum, bo tak się nazywała, powymordowała ich wszystkich, lub powiesili się, bo nie mogli z nią wytrzymać. Prawda była inna, a Hexum nienawidziła jak miejscowi plotkowali na ten temat.
Jednym z najgorszych dni w roku dla mieszkańców były urodziny Hexum, które jak można było się domyślić nie wróżyły nic dobrego. Co roku zostawała wybierana jedna osoba, która będzie ofiarą Hexum. Nie mówimy tutaj o morderstwie, czy innej tego typu zbrodni, po prostu solenizantka straszyła, jak najbardziej umiała oraz sprawiała, że wylosowana postać unosiła się w powietrze, lub torturowała ją. Takie było tego smaki. Lecz pomimo tych szkód, jakie wyrządzała, żaden z mieszkańców nie złożył skargi, jak dotąd.
Było to w pewien październikowy dzień, dokładniej 24 października, które były urodzinami Hexum. Czarownica chodziła po miasteczku zadowolona, gdyż wszyscy byli schowani w domach, zbytnio obawiająćy się o własne życie. Nawet na rynku, gdzie codziennie było kilkadziesiąt osób, nie było żadnej żywej duszy.
- No pięknie. - zachichotała młoda wiedźma. - Nikt nie chcę sprawić mi prezentu? Mam dzisiaj przecież urodziny...Nieładnie tak z waszej strony, nieładnie... - zacmokała z nutką złości w głosie. - A może chcecie mi sprawić niespodziankę? Nikt nie chce odpowiedzieć? A miałam taki na was apetyt... No trudno. Może ja sprawię wam niespodziankę.... - powiedziawszy owe słowa czarownica wyciągneła różdżkę i skierowała nią na jeden z domów. - Mordecai! - wykrzyknęła. Po sekundzie dom był zniszczony, a jedyne co z niego zostało to gruz.
- Następny proszę. - Hexum do końca dnia zniszczyła aż 10 domów. Ponieważ zbliżał się wieczór, czas było na ofiarę... Wzięła do ręki coś w rodzaju pamiętnika. Pogładziła na początek zimną dłonią czarną okładkę, która była ze skóry. Po otworzeniu książki wytypowała osobę, następnie pod nosem mrucząc... - Julio... Czas na ciebie. Zamknąwszy z hukiem książkę, powiedziała coś, co brzmiało jak jeden z jej zaklęć i po chwili znalazła się w innym miejscu.
Była to wąska ulica, mieszcząca zaledwie parę domów. Należała ona do najstarszych ulic, jakie w tym mieście istniały. Po chwili znalazła to, czego szukała. Miała swój cel praktycznie w zasięgu ręki, gdyż dziewczynka wyszła na dwór i obserwowała nocne niebo. Czarownica szybkim krokiem wyruszyła pod jej dom. Niczego nie świadoma dziewczynka ze zdziwieniem popatrzyła się na przyglądającą się jej wiedźmę.
- Witaaj. - powitała Julię Hexum. - Masz może ochotę na zabawę? - zapytała z syczącym głosem.
- Ee... Zależy jak rozumiesz słowo "zabawa"... - odpowiedziała trochę niepewnie panna Creelly.
- Och, choć pokażę Ci. Jestem tylko pstotliwą nastolatką... - przekonywała Hexum, robiąc uśmiechnięte miny.
- No dobrze. To... Gdzie pójdziemy? - postawiła pytanie 13-latka. Po czym Hexum odpowiedziała jej, by podążała za nią.
Wkrótce dotarły razem do placu zabaw.
- Ach... To jest to miejsce... Czy aby nie jesteś ciut za stara na plac zabaw? - zdziwiła się Julia, widząc uradowaną minę wiedźmy.
- Och... Na zabawę nigdy się nie jest za starym, kochanie. W końcu 16 lat to jeszcze nie babcia, co nie? - mrugnęła oczkiem. Daj ręke. - rozkazała. Dziewczynka posłusznie skinęła głową, po czym "oddała" swe dłonie w lodowatą dłoń dziewczynie.
- Mwahahahaha! - zaśmiała się nastoletnia czarownica, po czym na niebie zaczęła pojawiać się burza.
- C-co je-est? - zajęczała dziewczynka. Chciała puścić rękę nastolatki, ale nie mogła. Ogromna siła, jaką posiadała Hexum, była naprawdę potężna.
- Twoje ostatnie chwile, rozbeczana gówniaro! - krzyknęła nastoletnia wiedźma. - Mwahahahahahahaha!!! - zaśmiała się ponownie, ale tymrazem o wiele głośniej. Z rozchmurzonego nieba zaczął pojawiać się wir, który miał wciągnąć Creelly. Z potężną siłą Hexum próbowała unieść przerażoną i rozpłakaną dziewczynkę w górę, jednak wir, który stworzyła był tak ogromny, że wciągał ją samą. Zawiedziona czarownica musiała przerwać wichurę, jeśli chiałaby nadal funkcjonować. Po wypowiedzeniu zaklęcia wszystko ucichło i wiedźma puściła dziewczynkę, która odrazu skierowała się w kierunku dom. Z daleka krzyknęła - To ty Hexum! Nienawidzę cię, ty podła ropucho! - wykrzykiwała pokazując brzydki znak środkowym palcem. Wkurzona Hexum za pośrednictwem teleportacji, przeniosła się w miejsce, w którym Julia aktualnie uciekała.
- Haha, trzeba było się nie odzywać, smarkulo. Za długi masz język. - stwierdziła Hexum, blokując Julii przejście, na ucieczkę.
- Dlaczego ja?! Co ja ci zrobiłam?! - darła się Julia z płaczem.
- Co zrobiłaś? PYTASZ SIĘ COŚ TY ZROBIŁA?! A kto cały czas zajadywał mnie jadem? A kto mnie krytykował? A kto podsunął wszystkim, że ZABIŁAM MOJĄ RODZINĘ? Ty wstrętna dziewucho! SKĄD TY O TYM MOŻESZ WIEDZIEĆ? Nigdy nie zabiłabym mamy, a teraz poniesiesz tego karę! - Julia Creelly, która teraz, była jeszcze w gorszym stanie, niż przed chwilą, rzuciła się w ucieczkę. Nie wiedziała, co odpowiedzieć wiedźmie na swoje usprawiedliwienie, dlatego wpadła na pewien pomysł, by raz na zawsze miasteczko pozbyło się wrednej i nieuczciwej Hexum. Najwyższa pora.
- NIE UCIEKNIESZ MI! - krzyczała na wszystkie strony świata Hexum, która z całych swoich sił goniła dziewczynkę. Gdy Julii udało się dobiec tam, gdzie spoczywały wszystkie dusze miasteczka, Hexum teleportowała się na cmentarz. Ze zdziwieniem popatrzyła na wciąż uciekającą dziewczynkę. Teleportowała się przed nią.
- Cmentarz? Dlaczego Cmentarz? - zapytała zdziwiona czarownica. Julia, choć nie miała już ani krzty siły, wyminąwszy wiedźmę skierowała się do tak bardzo znanego grobu Hexum.
- ZARAZ SIĘ PRZEKONASZ! - krzyczała z daleka do Hexum pokazując piękny środkowy palec.
Po chwilii Hexum zatrzymała się. Wiedziała, co chce zrobić dziewczynka. Słyszała rozmowy mieszkańców o niebywałym talencie Julii, jakim było możliwość rozmawiania z duchami. Hexum, bała się ujrzeć duszę mamy, poprostu nie była na to wystarczająco gotowa, dlatego teleportowała się do domu.
Kiedy nastał ranek, silne blaski słońca, jakie padały na łóżko Hexum, wystarczająco ją oświeciły, by wiedźmę obudzić. Wstała, ze swojego łóżka i podeszła do lustra.
- Ach, piękny dzień dla tego miasteczka. Czas, żeby ja, potężna Hexum, wkroczyła na ich przecudowny ryneczek i rozwaliła im to i owo. W końcu... Żadnych życzeń od wczoraj. - "zasmuciła" się Hexum i w tym samym ubraniu co wczoraj i przedwczoraj, i przedprzedwczoraj (w końcu wiedźmy się nie przebierają) zaczęła krzątać się po kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
- Ależ ja głupia jestem! - trzępnęła się w łeb i zaczęła mamrotać coś pod nosem w rodzaju zaklęcia. Po mniej niż 2 sekundach, w mściwych dłoniach Hexum pojawiła się mała, zielona żabka.
- Ach, moja kochanienka.. Tak słodko biję twoje serduszko. - zaćwierkała radośnie. - Dla mojego brzucha. - uśmiechnęła się jeszcze bardziej. - Wybacz. W końcu my, czarownice musimy się czymś pożywić. Tak przykro mi jest i będzie, ale brzuszek wciąż czeka. - wymamrotała słodziutko. Szybko wrzuciła żabę do gotującego się kotła oblizując usta. Prawdopodobnie nie wiadomo, jakie trunki gotowały się w tym przeklętym kotle, ale napewno, nie były to jakieś "soczki i kompociki" - rzecz jasna. Po 30 minutach czarownica wróciła z jeszcze radośniejszą miną.
- No to czas na śniadanko! - rzekła. Wyciągneła jeszcze talerz i sztućce, zadowolona ruszając w stronę stołu. Coś, a raczej ktoś i jego pukanie przerwało smakowity posiłek naszej czarownicy.
- Hm... To dziwne... Ktoś puka? Zwykle nawet listonosz nie chce tu wejść, a zostawia pod wycieraczką rachunki za wodę i tak dalej, po czym szybko ucieka. Za każdym razem jest to dla mnie niczym cyrk. Ale nadal ciekawi mnie kto to. - pomyślała kierując się ku drewnianym dzwiom.
Jeśli miałaby się kogoś spodziewać, to tylko i wyłącznie tej smarkuli Julii, ale tymrazem się pomyliła. Za dzwiami nie było nikogo, przez co Hexum porozglądała się jeszcze chwilkę, po czym zamknęła z głośnym trzaskiem dzwi.
- Phi... Pewnie jakieś dzieciaki stroją sobie żarciki. - pomyślała. Jednak jeszcze bardziej dziwne, całkowicie niespodziewane dla naszej Hexum, było to, że usłyszała jakiś głos. Na pewno nie była to żaba, a nawet jakby była, nie miałaby tak kobiecego i subtelnego głosu. Pomyślałaby pewnie, że to przypadek i czas umyć uszy, ale porzuciła tę myśl, gdy postać do niej przemówiła.
- Hexum, nie widzisz mnie, bo została ze mnie tylko i wyłącznie dusza. Czy to prawda co wczoraj mówiła ta młoda dama o Tobie? - spytała.
- Al-le.... KIM TY JE-ESTEŚ... I C-CZEMU CIĘ S-SŁYSZĘ? - zająkała Hexum.
- A podobno niczego się nie boisz... Hm... Widocznie jednak poczułaś, choć w 1% jak czują się ludzie, których cały czas straszysz! Jestem twoją mamą, skarbie. - powiedziała wciąż tak subtelnym i pięknym głosem, matka Hexum.
- O ta smarkula! - wkurzyła się Hexum. Domyśliła się, że ta głupia i wstrętna dziewuszka na skarżyła jej matce.
- Córciu... Dlaczego? Czy jesteś tak wredna jak twój ojciec? Nie sądziłam, że się po nim tak oddasz... - zmartwiła się matka.
- Jak... to... Mój ojciec był czarnoksiężnikiem? - zapytała ze zdziwieniem.
- Tak był. I miał bzika na punkcie swojej wredoty, wobec ludzi, którzy na to sobie nie zasłużyli. Miał magiczne zdolności, a zmarnował je na tak złe czyny... Dlatego się z nim rozstałam. Nie chciałam żebyś była tak jak on. - potwierdziła słowami matka.
- Ach... I dlatego nigdy mi o nim nie mówiłaś... - powiedziała ze smutkiem, choć naprawdę nie wiedziała, czy to w tej chwili ją tak naprawdę interesowało. Bardziej - zainteresowana była w jakim dokładnie celu jej matka tu przyszła.
- Otóż domyślam się, że teraz zastanawiasz się dlaczego tutaj przybyłam, tak? - Na co dziewczyna skinęła głową. - Chciałabym zrobić z Tobą porządek. Wysyłam cię do Buszujących Wzgórz, gdzie jak się domyślasz - znajduje się ośrodek, dla takich nieodpowiedzialnych jak ty! - powiedziawszy owe słowa nastoletnia wiedźma nie mogła dojść do siebie. Wiedziała o jaki budynek chodzi i co ją tam czeka. Najchętniej to już by teraz chciała powrócić do swojego miasteczka. Zażenowana zaczęła rozmyślać...W końcu matka się odezwała:
- Kochana. Nie mogę patrzyć jak ty się tutaj krzywdzisz i przede wszystkich tych ludzi. Jesteś niewyobrażalnie nieprzewidywalna i nigdy nie wiadomo co można się po Tobie spodziewać! Na pewno poznasz dużo koleżanek, które mieć nadzieję pomogą ci na nowej drodze życia. A teraz bez dyskusji, ale pakuj się! Bo wiesz... Mam kilku znajomych w nowym świecie, którzy wiedzą co z takimi nieusłuchanymi zrobić! - zarządziła matka, po czym czarownica z lekko krzywym nosem poszła na górę się pakować. Jej mama sama wiedziała co ona o tym myślała, ale nie miała wyboru... W końcu to była jej mama, osoba, którą wciąż kochała i pomimo, że jej matka już nie żyła.
Po 10 minutach za pomocą różdżki przetransportowała swój bagaż na dół, patrząc na zadowolenie matki.
- No świetnie! I to mi się podoba! Stop czarnej magii i robienia krzywdy ludziom, prawda córuś? - na co czarownica nie chętnie skinęła głową.
- Ech... Świetnie... Ośrodek dla psychicznie chorych wita... - wycedziła pod nosem.

CDN.

---------------------
Ach i koniec! Przyznaję, że w pewnej części nie chciało mi się pisać i było tak do samego końca, więc możecie odczuć niedopracowane zdania i fruwające błędy tu i ówdzie :P Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, ale wyczuwam, że nie wcześnie. Być może za 2 tygodnie? Zobaczymy...

A teraz żegnam się z wami i serdecznie ściskam!

Ropucha, co zajada muszki.

Historia

16-letnia Hexum nie jest lubiana w swoim miasteczku. Wykorzystuje swoją moc do straszenia, dołowania, a nawet doprowadzania do depresji śmiertelników. Cały czas stroi wszystkim żarty, lata na miotle i świetnie się bawi. Gdy nadchodzi 24 października, dzień jej urodzin, świętuje swoje 16 urodziny w najlepsze, sprawiając sobie mnóstwo śmiechu straszeniem dzieci, a w szczególności pannę Creelly. Przestraszona 13-letnia dziewczynka postanawia iść nad cmentarz, by poprosić zmarłą mamę Hexum o podporządkowanie jej. Następnego dnia matka zjawia się jako duch w domu Hexum. Postanawia wysłać ją do Buszujących Wzgórz, gdzie znajduje się ośrodek dla niegrzecznych czarownic/wiedźm. Hexum poznaje tam Lixy i Pocussię, które tak jak ona, chcą być niegrzeczne. Zawsze po zajęciach udawają się do swojego podziemnego lochu, w którym ćwiczą czarną magię.